1. Przejdź do treści
  2. Przejdź do głównego menu
  3. Przejdź do dalszych stron DW

Profesor Jo Jerg: inkluzja społeczna zaczyna się w naszych głowach

Andrzej Pawlak15 września 2013

Jo Jerg jest socjologiem, specjalistą od inkluzji społecznej. Mówi o niej w wywiadzie dla DW.

https://p.dw.com/p/19hrm
Prof. Jo JergZdjęcie: Jo Jerg

Inkluzja społeczna, to proces wtórnej socjalizacji jednostek i grup środowiskowych, na przykład osób niepełnosprawnych. Profesor Jo Jerg, obok działalności pedagogicznej i naukowej, pełni także funkcję pełnomocnika ds. osób niepełnosprawnych i ich integracji społecznej w Ewangelickiej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Ludwigsburgu. W licznych artykułach i wystąpieniach publicznych opowiada się od lat za zmianą podejścia do osób niepełnosprawnych pod hasłem "Inkluzja społeczna to proces, który zaczyna się w głowach". Wywiad DW.

DW: Co właściwie ma Pan na myśli mówiąc, że "inkluzja zaczyna się w naszych głowach"?

Jo Jerg: Używam tego hasła, żeby podkreślić konieczność zasadniczej zmiany naszego nastawienia wobec ludzi niepełnosprawnych, bo w inkluzji społecznej dostrzegam ważny element kultury społecznej i kultury na co dzień. Opowiadam się za pełną równością szans i za stopniowym znoszeniem sztucznych, w większości, barier. Reakcje są różne. Na ogół przychylne, ale często opatrzone uwagą, że sam pomysł jest w zasadzie dobry, tylko trudny do zrealizowania ze względu na tzw. okoliczności obiektywne i najrozmaitsze uwarunkowania. Odpowiadam na to, że owe uwarunkowania tworzymy sami, i że jeśli zmienimy swoje nastawienie wobec osób niepełnosprawnych, to wtedy zmienią się także struktury, przepisy i zwyczaje, a więc niemal wszystko, co utrudnia i opóźnia przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu osób niepełnosprawnych.

Augusta-Hardt-Heim Hilfe für Menschen mit psychischer Erkrankung
W tej piekarni w Remscheid pracują osoby z zaburzeniami psychicznymi. Upieczony chleb i ciasta sprzedają w sklepieZdjęcie: DW/G. Birkenstock

Przyjrzyjmy się bliżej przedszkolom specjalnym. Mamy kraje związkowe, w których do takich przedszkoli trafiają niemal wszystkie dzieci niepełnosprawne, z najrozmaitszymi zaburzeniami rozwoju, i takie, w których część dzieci zdana jest na opiekę rodziców. Różne są też przepisy, regulujące posyłanie do nich dzieci opóźnionych w rozwoju. Ale to tylko część problemu. Warto bowiem zastanowić się, ile takich dzieci mogłoby uczęszczać do zwykłych przedszkoli po to, żeby ich rówieśnicy mogli oswoić się z myślą, że nie wszystkie dzieci są takie same, że niektóre są trochę inne, ale że to jest zjawisko normalne, z którym mamy do czynienia na co dzień. To głównie kwestia naszego podejścia do tego zagadnienia. Powtarzam: wiele barier tworzymy sami, nie zawsze zdając sobie z tego sprawę.

DW: Przez inkluzję społeczną najczęściej rozumie się wspólną naukę lub pracę ludzi pełnosprawnych i niepełnosprawnych. Gdzie taka inkluzja ma u nas miejsce i gdzie jest rzeczywiście potrzebna?

Jo Jerg: Zgadzam się, że właśnie w ten sposób jest ona najczęściej postrzegana. Społeczną dyskusję o inkluzji ogranicza się do nauki i oświaty oraz tworzenia specjalnych miejsc pracy dla osób niepełnosprawnych w przedsiębiorstwach. Tymczasem chodzi o coś więcej. O wypracowanie nowego podejścia do osób niepełnosprawnych we wszystkich dziedzinach życia. Cieszyłbym się, gdyby wzięły one dużo większy udział w życiu politycznym. Nie powinniśmy zawężać problematyki inkluzji do wybranych obszarów życia publicznego. Bardzo ważną, a może nawet najważniejszą, sprawą jest zrozumienie, że inkluzja dotyczy nie tyle problemu niepełnosprawności w tej czy innej formie, tylko podstawowej zasady równości szans. Głównym hasłem inkluzji społecznej jest przyjęcie za rzecz oczywistą, że wszyscy powinni mieć równe szanse. Dlatego, moim zdaniem, problematyka inkluzji spełecznej obejmuje także takie kwestie jak migracja, czy ubóstwo. Wiele osób jest wciąż dyskryminowanych z racji ich pochodzenia bądź stanu majątkowego.

Pestalozzischule in Köln
Wspólne zajęcia integracyjne w klasie mieszanej z dziećmi niepełnosprawnymi w jednej ze szkół w KoloniiZdjęcie: Pestalozzischule Köln

DW: Czy nie obawia się Pan, że takie rozszerzenie pojęcia inkluzji społecznej utrudni jej realizację?

Jo Jerg: Na pewno utrudni. To jasne. Ale to jest ważne i pilne. Weźmy choćby pod uwagę taki przykład. W którejś gminie buduje się dom dla osób niepełnosprawnych. Na ogół jest on ładny, wygodny i dobrze wyposażony. W tej samej gminie wiele osób wciąż żyje w trudnych warunkach lokalowych i trudno im się dziwić, że pytają, dlaczego niepełnosprawni dostają takie piękne mieszkania, a o nas się zapomina? Chodzi mi o to, że w polityce społecznej trzeba mieć stale na uwadze wszystkich, a nie koncentrować uwagę na wybranych grupach. Wiem, oczywiście, jak trudno jest w praktyce zrealizować taki postulat, ale trzeba o nim pamiętać, żeby nie tworzyć nowych podziałów.

Deutschland Behinderter kümmert sich um Demenzkranke
Udany przykład inkluzji: osoby niepełnosprawne opiekują się seniorami dotkniętymi amnezjąZdjęcie: picture-alliance/dpa

DW: Od roku 2009 inkluzja należy do praw człowieka przyjętych przez ONZ. Jak Niemcy wypadają pod tym względem?

Jo Jerg: To zależy od dziedziny, którą weźmiemy pod uwagę. W przedszkolach i szkołach mamy do czynienia z wyraźną poprawą sytuacji. Nie zapominajmy, że jeszcze w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieklu "dzieciom upośledzonym umysłowo" nie przysługiwało prawo do nauki! Jednym ze skutków tego stanu rzeczy był późniejszy, szybki rozwój różnych szkół specjalnych. W tej chwili różnie to wygląda w różnych krajach związkowych, ponieważ szkolnictwo jest dziedziną leżącą w ich gestii. I tak w Szlezwiku-Holsztynie, Turyngii i Berlinie od 90 do 99 procent dzieci niepełnosprawnych znajduje miejsce w przedszkolach, ale w Bawarii już tylko 40 procent. W szkołach różnice są jeszcze większe. Średnia dla Niemiec wynosi obecnie 29 procent. Tyle dzieci niepełnosprawnych intelektualnie pobiera naukę.

Flash-Galerie Integration der behinderten Kinder in deutschen Schulen
Inkluzja społeczna w praktyce w jednej ze szkół specjalnych w NiemczechZdjęcie: picture alliance/dpa

DW: A jak to wygląda w innych krajach europejskich?

Jo Jerg: Inkluzja społeczna jest najbardziej zaawansowana w krajach skandynawskich. Zupełnie nieźle wygląda także we Włoszech i w Hiszpanii. My mamy jeszcze sporo do nadrobienia, bo zbyt długo traktowaliśmy inkluzję po macoszemu.

DW: Co, Pana zdaniem, utrudnia postęp w tej dziedzinie w Niemczech?

Jo Jerg: Nasze nastawienie do tego problemu. Zbyt często spotykam się z sytuacją, w której albo zadowalamy się obecnym stanem rzeczy, albo boimy się wejść w bliższy kontakt z osobami niepełnosprawnymi, bo uważamy, że możemy je czymś urazić albo zachować się niewłaściwie. W ten sposób tworzy się błędne koło. Mamy z nimi mniej kontaktów, ponieważ ich unikamy. Tymczasem prawda jest taka, że dla osób niepełnosprawnych ich niepełnosprawność jest o wiele mniejszym problemem niż to, że inni postrzegają je jako osoby niepełnosprawne! Stale powtarzam, że najważniejsze jest to, w jaki sposób myślimy o tym ważnym zagadnieniu, jakim jest przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu..

Z profesorem Jo Jergiem rozmawiał Günther Birkenstock

Przekład i adaptacja: Andrzej Pawlak

red.odp.: Barbara Cöllen